Mieszkańcy mieli pretensje do burmistrza Włoszczowy o wydanie warunków zabudowy dla kontrowersyjnej inwestycji przy ulicy Przedborskiej w mieście.
WłoszczowaWydarzenia

Protest pod starostwem we Włoszczowie. Mieszkańcy nie chcą zakładu utylizacyjnego w mieście. Obawiają się odrażającego fetoru

Strefa wolna od spalarni padliny! – skandowało 25 sierpnia ponad sto osób przed włoszczowskim starostwem, sprzeciwiając się budowie na obrzeżach miasta zakładu utylizacji padliny. Ludzie obawiają się jeszcze gorszego fetoru, niż mają za oknami obecnie na ulicy Przedborskiej.

Firma znanego senatora

23 marca burmistrz Włoszczowy Grzegorz Dziubek wydał decyzję o warunkach zabudowy dla zakładu produkcji wysokogatunkowych protein przy ulicy Przedborskiej w mieście.

Inwestorem jest należąca do znanego polityka i przedsiębiorcy Henryka Stokłosy firma Farmutil, zajmująca się utylizacją odpadów rolno-hodowlanych.

Mieszkańcy i radni nie wiedzieli

Mieszkańcy, którzy przyszli 25 sierpnia na protest pod starostwo, twierdzili, że nikt nie pytał ich o zdanie na temat zlokalizowania nowej inwestycji, a o sprawie dowiedzieli się przypadkowo.

Podobnie jak radni miejscy, którzy sprawy też nie znali. – My nie byliśmy o tym poinformowani, nie wiedzieliśmy o tym nic – potwierdził radny Piotr Turczyński. – Ja również o całej sprawie dowiedziałem się dość późno – przyznał starosta Dariusz Czechowski.

Zablokować inwestycję

Mieszkańcy ulicy Przedborskiej i okolic zaczęli obawiać się niekorzystnego wpływu tej inwestycji na środowisko, a zwłaszcza fetoru, jaki doświadczają tam na co dzień, mieszkając od lat obok Punktu Pozyskiwania i Przeładunku Surowców Utylizacyjnych. A teraz ma w tym miejscu powstać duży zakład produkcyjny.

Dlatego postanowili postawić veto i skrzyknęli się na manifestację. Pod budynkiem starostwa zgromadziło się w piątkowe przedpołudnie ponad sto osób.

Trzeba użyć wszelkich środków, żeby zablokować tę inwestycję! – apelował radny Turczyński, prosząc jednocześnie burmistrza, starostę i obecnego na spotkaniu posła o interwencję.

Nie ma słowa o spalarni

Burmistrz uspokajał. – Na podstawie zebranych dokumentów, przedsięwzięcie to nie miało wpływu na środowisko. We wniosku inwestora nie ma nawet jednego słowa o spalarni, ani o technologii produkcji. Są tam wymienione jedynie budynki administracyjno-biurowe, hale, portiernia, waga – opowiadał Grzegorz Dziubek.

Burmistrz dodał, że decyzja środowiskowa nie była wymagana w tej sprawie, ponieważ planowana inwestycja ma być zlokalizowana na działce o powierzchni do 1 hektara (dokładnie 0,990 ha) i nie znajduje się na obszarze cennym przyrodniczo.

Grzegorz Dziubek stwierdził ponadto, że nie miał obowiązku przeprowadzać konsultacji społecznych z mieszkańcami. Biorąc powyższe pod uwagę – jak przyznał – nie miał podstaw, aby wydać decyzję negatywną w tej sprawie.

Atak polityczny przed wyborami?

Burmistrz Włoszczowy podkreślał, że nigdy nie zgodziłby się na inwestycję szkodzącą mieszkańcom i takiej decyzji by nie wydał.

Zawsze w swojej pracy samorządowej kierowałem się zasadą uczciwości, praworządności, dobrem mieszkańców. Dzisiaj odbieram to jedynie jako atak w kontekście zbliżających się wyborów parlamentarnych i samorządowych. Ja jestem z wami i zrobię wszystko, żeby nie śmierdziało – zapewnił ludzi Grzegorz Dziubek, po czym zszedł ze schodów starostwa i stanął między mieszkańcami.

Ludzie zaczęli buczeć i coraz bardziej podnosić głos niezadowolenia. Zarzucali burmistrzowi, że decyzję wydał „po cichu” i nikt o niej nie wiedział, nawet radni.

Przerzucanie się odpowiedzialnością

Podczas burzliwej dyskusji, na oczach protestującego tłumu, władze gminy i powiatu zaczęły przerzucać się nawzajem odpowiedzialnością za zaistniałą sytuację. Doszło do sprzeczki między burmistrzem a starostą. Poszło o konsultacje społeczne i informowanie społeczeństwa o tej budzącej kontrowersje inwestycji.

Jako mieszkańcy nie chcemy nikogo atakować personalnie. Nie uprawiajmy spychologii. To jest nasze miasto, my chcemy żyć w spokojnej okolicy. Panowie usiądźcie do kawy i rozwiążcie problem – prosili ludzie skłóconych włodarzy gminy i powiatu.

Strefa wolna od spalarni padliny

Panie burmistrzu, nie bawmy się w politykę. Tu jest najważniejsze dobro mieszkańców i trzeba decyzję uchylić, bo jest jedną z najbardziej szkodliwych dla mieszkańców Włoszczowy. Nie przekomarzajmy się, od polityki nam daleko – sugerował wicestarosta Łukasz Karpiński.

Umorzenia decyzji burmistrza domagali się też protestujący mieszkańcy. Ludzie sugerowali, żeby Rada Powiatu podjęła nawet uchwałę w sprawie strefy wolnej od spalarni padliny. – Na pewno taki projekt uchwały przygotujemy – obiecał Dariusz Czechowski.

Rekordowa liczba interwencji u posła

Do dyskusji włączył się poseł Bartłomiej Dorywalski.

Nie miałem takiej sprawy w całej kadencji, żeby było tyle interwencji. Liczba interwencji przerosła moje najśmielsze oczekiwania. To jest sprawa, która najbardziej rozpala emocje, uwagę naszych mieszkańców, problem, który tak naprawdę dotyczy nas wszystkich – powiedział.

Zdaniem posła, wątpliwość budzi przede wszystkim brak raportu oddziaływania na środowisko. Bartłomiej Dorywalski zasugerował wyeliminowania decyzji burmistrza z obrotu prawnego, jako najlepsze rozwiązanie tego problemu. – Zrobimy wszystko, żeby wyeliminować tę decyzję – obiecał zebranym.

Jednocześnie zaapelował do starosty o złożenie wniosku do Samorządowego Kolegium Odwoławczego o stwierdzenie nieważności decyzji burmistrza i jej uchylenie bądź złożenie wniosku o wznowienie postępowania przez burmistrza, o co mogą wystąpić też sami mieszkańcy.

Starostwo ma wątpliwości

Firma Farmutil stara się obecnie o pozwolenie na budowę zakładu przy ulicy Przedborskiej. Stosowny wniosek wpłynął do włoszczowskiego starostwa 9 czerwca. Jak poinformowała kierownik Wydziału Architektury i Budownictwa Katarzyna Partyka, sprawa jest obecnie szczegółowo analizowana.

Włoszczowskie starostwo ma sporo wątpliwości, które wyjaśnia z inwestorem.

Jest dużo niejasności. Na podstawie dokumentów, którymi dysponujemy w starostwie, nie ma na przykład informacji, jaki proces przetwarzania będzie miał miejsce na terenie tego zakładu – informował Dariusz Czechowski, dodając, że o sprawie też dowiedział się późno.

Na to samo zwrócił uwagę przewodniczący Rady Powiatu, solidaryzując się z protestującymi. – Podnoszone przez państwo problemy dowozu i wywozu tejże produkcji, która jest niezbyt czytelnie opisana w warunkach zabudowy, są słuszne. Konsekwencje będą groźne dla środowiska i dla nas, a ja chciałbym mieszkać w czystym powiecie – stwierdził Zbigniew Matyśkiewicz.

Zaproszenie do stołu rozmów

My jesteśmy z wami. Jeśli zostało złamane prawo, ja pierwszy podniosę rękę, żeby ta osoba została ukarana – zapewniał manifestujących Grzegorz Dudkiewicz, przewodniczący Rady Miejskiej, który tydzień wcześniej, 17 sierpnia zorganizował spotkanie z mieszkańcami i inwestorem w sprawie budowy kontrowersyjnego zakładu.

Ludzie zaczęli zarzucać władzy, że nie staje w ich obronie. Chcąc spełnić żądania protestujących, starosta Dariusz Czechowski zaprosił burmistrza, radnych oraz posła do wspólnego stołu rozmów.

Jest okazja, żeby usiąść i zastanowić się, jak ten problem rozwiązać z zadowoleniem dla mieszkańców. My chcemy być dla ludzi, nie przeciwko nim. Jesteśmy z wami i będziemy reprezentowali wasz interes – zapewniał ludzi starosta włoszczowski.

Będą sesje nadzwyczajne

Po manifestacji przed starostwem do budynku weszło kilkanaście osób. Zapadły decyzje w wąskim gronie głównie samorządowców, że przewodniczący rad powiatu i miasta zwołają w najbliższym czasie posiedzenia, żeby omówić ten temat dokładnie z radnymi.

Będziemy informowali mieszkańców o poczynionych działaniach – obiecał Dariusz Czechowski.

Rafał Banaszek

Udostępnij artykuł: