Aleksander i Helena Bagińscy z Kazachstanu, rodzina polskich repatriantów, która w styczniu osiedliła się w Krasocinie, dzięki wójtowi odnalazła swoją rodziną, z którą nie widziała się od wielu lat, a z niektórymi członkami pierwszy raz w życiu.
Pierwsze marzenie Aleksandra i Heleny Bagińskich z dalekiego Kazachstanu spełniło się na początku tego roku, kiedy zaczęli nowe życie w Krasocinie.
To właśnie ta gmina, jako pierwsza w powiecie włoszczowskim i jedna z nielicznych w województwie świętokrzyskim, przyjęła do siebie rodzinę polskich repatriantów, mieszkającą od ponad 50 lat na obczyźnie, zaoferowała jej mieszkanie oraz znalazła pracę.
Bagińscy dotarli do nas 19 stycznia z Aktas (obwód Karaganda) – około 10-tysięcznego miasteczka, leżącego 4,5 tysiąca kilometrów od Krasocina. W tym samym dniu otrzymali polskie obywatelstwo. To było ich pierwsze wielkie marzenie – wrócić do ojczyzny.
Drugie z marzeń potomków polskich repatriantów ziściło się w sobotę, 3 sierpnia. Aleksander i Helena spotkali się po wielu latach ze swoją najbliższą rodziną, z niektórymi członkami po raz pierwszy w życiu. Radości nie było końca.
Wójt Krasocina obiecał, że znajdzie rodzinę Aleksandra Bagińskiego i słowa dotrzymał. Dzięki staraniom Urzędu Gminy udało się odnaleźć jedynego żyjącego członka rodziny Józefa Bagińskiego – córkę Halinę Koza (z domu Bagińska).
Siostra cioteczna pana Aleksandra odnalazła się w Przemyślu. O istnieniu swojej rodziny nie miała pojęcia. „Myślałam, że jestem tu w Polsce sierotą…” – mówiła wzruszona podczas sobotniego spotkania w Urzędzie Gminy.
Pani Halina poznała nie tylko Aleksandra, jego żonę Helenę, dzieci i wnuczki, ale także dwóch innych ciotecznych braci. Także repatriantów. Jeden z nich – Leonid Jankauskas mieszka od 25 lat w Niemczech. Drugi – Włodzimierz Jasiński od 6 lat przebywa we Wrocławiu. „Dzięki gminie Krasocin nasza rodzina w końcu jest w komplecie” – podkreślali szczęśliwi Bagińscy.
Wszystko zaczęło się od ich dziadków deportowanych z kresów wschodnich (Żytomierza na Ukrainie) do Kazachstanu w 1936 roku. Wtedy to do drzwi ich domu zapukali żołnierze NKWD, oznajmiając że mają 24 godziny na spakowanie osobistych rzeczy i że zostaną wywiezieni w dalekie stepy Kazachstanu.
38-letni wówczas Iwan Bagiński (dziadek Aleksandra) oraz 37-letnia Petronela Bagińska (babcia Aleksandra) byli już małżeństwem od kilkunastu lat. Mieli czworo dzieci: Józefa, Zosię, Adama i najmłodszego Antoniego (ojca Aleksandra), który w chwili deportacji miał 8 lat.
Większość potomków rodziny Bagińskich, dzięki programowi repatriacji, powróciła do ojczyzny. Aleksander i Helena Bagińscy mieli szczęście osiedlić się na krasocińskiej ziemi. Są bardzo wdzięczni władzom samorządowym gminy oraz mieszkańcom za bardzo ciepłe przyjęcie.
“Nie poprzestaniemy na tej jednej rodzinie. Na wschodzie zostało jeszcze ponad 30 tysięcy naszych rodaków. Oni czekają w kolejce na to, żeby wrócić do ojczyzny”.
Rafał Banaszek